Stereotypy związane z siłownią są jednym z podstawowych wyzwań, z którymi muszą zmierzyć się trenerzy personalni. Wiele osób ma totalnie błędne wyobrażenie o treningu, siłowni i podnoszeniu ciężarów, które niema nic wspólnego z rzeczywistością. Często pierwszym zadaniem trenera personalnego jest „prostowanie” błędnych przekonań i wyobrażeń wśród początkujących osób i pokonywanie, związanego z tym oporu przed zmianą. Zapraszam do czytania gościnnego wpisu autorstwa Krzysztofa Piersy, który z punktu widzenia amatora, pisze o stereotypach na siłowni.
Stereotypy na siłowni
Każdy kiedyś rozpoczynał swoją historię ze sportami sylwetkowymi. Nawet mistrzowie świata uczyli się od starszych, bardziej doświadczonych kolegów. Trenerzy pomagający osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z siłownią, powinny przypomnieć sobie jak to jest być nowicjuszem i od początku prostować błędne stereotypy.
Ładne mięśnie = „trening na rzeźbę”
Kiedy kilka lat temu zaczynałem swoją przygodę z hantlami, myślałem, że trening na masę oznacza robienie z siebie wielkiego koksa. Prowadzony tą logiką wybierałem sobie zestawy treningowe na rzeźbienie, co przy mojej mizernej wadze nie przynosiło wielkiego efektu. Nie chciałem też słyszeć o treningach na siłę, ponieważ nie widziałem w sobie cyrkowego siłacza. Chciałem po prostu lepiej wyglądać, choć nie do końca wiedziałem jak to zrobić.
Tu powinien pojawić się dobry trener, wyjaśniający zagadnienia związane z przemianą materii, czy budowaniem masy mięśniowej. Stare powiedzenie „najpierw masa, potem rzeźba” nie wzięło się przecież z nikąd.
Duży ciężar = duże wyniki
Choć trudno zaprzeczyć tej logice, zakładanie stu kilogramów na gryf pierwszego dnia na siłowni może skończyć się wizytą w szpitalu, a nawet w kostnicy. Wielu amatorów sportów sylwetkowych przesadnie forsuje swój organizm narażając się na okropne kontuzje. Wisienką na torcie jest przychodzenie z kumplami i zakładanie się „kto więcej uniesie”.
Dobry trener, zwłaszcza ten zatrudniony przez siłownię, powinien od początku czuwać nad ciężarami dobieranymi przez podopiecznych. Wszak nie kilogram się liczy, lecz technika wykonania ćwiczenia, oraz izolowanie przy nich odpowiednich grup mięśniowych. Należy szybko podpowiedzieć, że machanie wielką hantlą nie zda się na nic, jeśli będziemy nią wymachiwać z purpurą na twarzy.
Bierz suplementy = będzie pompa
Kiedyś utożsamiałem każdą osobę ćwiczącą na siłowni z mięśniakiem pochłaniającym sterydy prosto z wiadra. Sądziłem nawet, że powodują one znaczny wzrost owłosienia na ciele, choć do tej pory nie wiem, skąd wziąłem tę informację. Myślałem, że trzeba brać kreatynę, białko, koniecznie gainery i inne suplementy, żeby mieć jakiekolwiek sukcesy.
Z błędu wyprowadził mnie dopiero trener jednej z siłowni na którą uczęszczałem, na którego ciele biolodzy mogliby uczyć się budowy ludzkiego ciała i splotu mięśniowego. Gdy spytałem go „jakie suplementy by mi Pan polecił” odpowiedział „trudno mi coś Ci doradzić, bo sam żadnych nie stosuję” dopiero później dowiedziałem się, że najważniejsza jest dieta, a nie suplementy z mięśniakami na okładce. Trener powinien już na samym początku uświadamiać swoim podopiecznym jak ważna jest odpowiednia dieta i unikanie niezdrowych produktów, nie ważne czy na diecie odchudzającej, czy też wysokokalorycznej.
Rób setki powtórzeń = przyśpieszysz efekt
W każdej niemal gazecie dotyczącej zdrowego stylu życia możemy znaleźć poradniki obiecujące kaloryfer w miesiąc lub smukłe pośladki w tydzień. W ten sposób ludzie chodzący na siłownie spodziewają się absurdalnych efektów, już po kilku dniach treningu. Muszę robić sto brzuszków dziennie przez miesiąc to na pewno będę miał świetny brzuch akurat na wakacje.
Kluczem do świetnej sylwetki jest przede wszystkim systematyczna i ciężka praca hartująca nie tylko ciało, ale też umysł. Wydaje mi się to najważniejszym zadaniem trenera personalnego. Motywowanie podopiecznych do ciężkiego treningu i przekraczania swoich barier. Musi zaskoczyć ich możliwościami, jakie w sobie mają, by następny trening był wyczekiwany, a nie unikany.
Podsumowanie
Trener pamiętający jak to było zaczynać, z pewnością będzie wiedział jak przemówić do nowo przybyłego amatora sportów sylwetkowych. Pamiętajmy również, że dobra nowina i marketing szeptany to najskuteczniejsze metody promocji, gdyż są szczere. Jeżeli nasz podopieczny będzie zadowolony z naszego podejścia, ze swojej sylwetki, ale także z korygowanych błędów i grania w otwarte karty, będzie wracał do nas w następnych miesiącach, polecając nasze usługi znajomym.
Autor
Krzysztof Piersa – uwielbia pracę z ludźmi. Sportami sylwetkowymi zajmuje się od kilku lat stale rozwijając swoje umiejętności. Jego wielkim marzeniem, jest pomoc osobom uzależnionym od komputera, do których grona kiedyś należał. Nigdy nie odmawia pomocy „świeżakom” i sam chętnie korzysta z rad bardziej doświadczonych kolegów. Chce udowodnić, że dobra sylwetka może iść w parze z życiem na pełen etat, a żadna wymówka nie jest wystarczająca.
Komentarze?
Jeśli podobał Ci się artykuł Krzyśka to nie wahaj się napisać o tym w komentarzach (nie trzeba się rejestrować!).
0 komentarzy